17 lipca 2010

5 sekund

Dorosły człowiek spadający z dachu stosześćdziesięcio metrowego budynku osiąga prędkość około 200km/h w czasie 5 sekund przed kontaktem z podłożem.

Czułem, jak wiatr rozwiewa mi włosy.

Przyśpieszona akcja serca do 190 uderzeń na minutę. Insulina, która uwolniła się w wyniku szybszego pulsu uderza głowy. Uczucie błogiego ciepła, spowodowane większym ciśnieniem krwi. Zwężenie wizji, prawdopodobnie przez samoistne przymrużenie oczu. Oczy nie chcą patrzeć na to, co zrobił głupi umysł. Wszystko, co widzisz, po chwili okrywa się ciemnością. Nadchodzi zwiotczenie mięśni. Twarz czerwienieje, krążenie przegrywa z grawitacją. Jesteś jak kukiełka, omdlały, nieświadom swojego stanu jednocześnie będąc tak pewnym tego, co będzie. Jak nigdy w życiu.

Byłem kukiełką, którą znudzone dziecko rzuciło w otchłań. Tak może czuć się zabawka, która szybuje do kosza. Niepotrzebna, bezradna, z czarnymi oczkami, której strój łopocze na wietrze. Zanim trafi na wysypisko przeżywa jeszcze swoje pięć minut. Swój spacer po księżycu.

To zabawne, ile człowiek nagle może sobie przypomnieć. Wszystkie pomyłki życiowe. Radosne wspomnienia. W ciągu ułamka sekundy widnieją przed oczami. Z pewnością w Twoim życiu zdarzyło się coś takiego, co powracało do Ciebie w najmniej odpowiednich momentach. Chwile hańby, wstydu, szczęścia, uśmiechu. Musisz pamiętać jakie to uczucie, gdy leżąc w łóżku nagle to wydarzenie staje się żywe. Jakbyś je znowu przeżywał. Pomimo opuszczonej kurtyny, spektakl ciągle trwa. W twojej głowie. Przedstawienie dla jednej osoby.

Wszystko, co w jakimś stopniu odcisnęło mi się w pamięci stanęło mi przed oczami. To słynne „całe życie przeleciało mi przed oczami”. Teraz już wiem, że to prawda. Ty też. Nagle znowu uczysz się chodzić, wymawiać imiona rodziców. Zaczyna się twoja młodość, pamiętasz smak lizaków, lodów, które nigdy później nie były już takie dobre. Ten utracony smak młodości powraca. Potem zaczyna się stres związany z pierwszym pocałunkiem, rozmową o pracę. Na koniec zostaje już tylko strach. Strach przed śmiercią, tak nieuchronną niezależnie od tego, czy stoisz nad otchłanią, czy dogorywasz chory na raka w szpitalu. Każdy kiedyś tego doświadcza.

Adrenalina Cię znieczula. Jeżeli będziesz mieć wystarczająco dużo szczęścia zemdlejesz, albo umrzesz na zawał przed upadkiem. W takim przypadku kontakt z betonem jest o wiele mniej przytłaczający. Po śmierci następuje redukcja naprężeń mięśni. Drgają jeszcze. Trupy dławią się krwią, jakby chciały coś powiedzieć. Leżą w kałuży własnej krwi i fekaliów. Podobno głowa po dekapitacji zachowuje świadomość przez 20 sekund. Ciekawe, czy też po upadku?

Gorzej, jeśli spadasz skierowany głową w dół. Wtedy twoja prędkość może sięgnąć 300km/h. Wtedy wbijesz się aż po pas w beton. Z głowy i tułowia zostaną tylko ciepłe kluchy na chodniku. Ręce będą wyglądały jak pałeczki do jedzenia tej chińszczyzny. Musisz dobrać odpowiednią wysokość. Jeżeli budynek jest zbyt wysoki, musisz uważać na wiatr. Słyszałem o facecie, który próbował się zabić skacząc z Empire State Building. Wiatr go zwiał na jakiś parapet. Chyba później odechciało mu się zabijać. Jeżeli budynek jest zbyt niski, wtedy tylko połamiesz sobie nogi, kręgosłup, w każdym razie – jest szansa na odratowanie cię. Odratowanie i życie z piętnem niedoszłego samobójcy.

Czemu w ogóle skakać? Życie bawi się nami, jak wspomniane dziecko lalkami. Każdy ma swój powód. Niektórzy próbują się tłumaczyć. Zostawiać listy. Inni wychodzą z domu i już nigdy do niego nie wracają. Media już nawet nie informują o samobójcach. Unikają tzw. „Syndromu Wertera”. Nagłośnienie śmierci z rąk własnych powoduje wzrost ilości targnięć się na swoje życie. Szczególnie, jeżeli samobójcą był ktoś sławny.

Wiatr rozwiewał mi włosy. Nogi wisiały za linią gzymsu. Siedziałem. Spokojnie wstałem i cofnąłem się. Zszedłem z podwyższenia i poszedłem do klatki schodowej. Czasem spróbować znaczy więcej niż dokonać.



Jeżeli chcesz spróbować, wypuść powietrze z płuc, nie oddychaj, zamknij oczy, dotknij podbródkiem do klatki piersiowej. Policz w ciszy do pięciu, powoli. Następnie szybko wyprostuj się, zaczerpnij powietrza.

I otwórz oczy.

Autor: MP

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Właściwie to jestem autorem tego tekstu. Jest to fragment dłuższej formy "Krajobraz ze stryczka". Byłbym wdzięczny za podpisanie tego inicjałami MP. :)

Admin pisze...

Dziękuję za zwrócenie uwagi. Nigdy nie miałem i nie mam zamiaru przypisywać sobie autorstwa jakiegokolwiek z tekstów na tej stronie (chyba, że było tak w rzeczywistości). Teksty, które znalazłem gdzieś w sieci poprostu podpisuje jako "Anonymous".

PS. Gdzie można znaleźć pełny tekst "Krajobrazu..."? Z chęcią bym przeczytał.

Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

W żadnym wypadku nie oskarżałem o plagiat, o nie :)
@Adminie, podaj swój adres e-mail, podeślę coś, co być może coś jeszcze Cię zainteresuje. "Krajobraz..." to projekt z 2010 roku, nieco opuszczony, zakurzony, ale jest tego więcej :)

Admin pisze...

n3vermind@mail.ru
Z góry dzięki