13 września 2007

10 września 2007

Vivat academia

Na dworcu we Frankfurcie nad Menem, w oświetlonych błękitnym światłem toaletach z powodu przedawkowania narkotyków zmarło w tym roku (dane za okres od stycznia do lipca 2004) dwanaście kobiet i trzydziestu sześciu mężczyzn. Większość z nich, ponad dziewięćdziesiąt procent, rozstała się z życiem w dworcowej kloace po „złotym strzale" z heroiny. Pomysł policji, aby błękit lamp w toaletach utrudnił im znalezienie linii żył na przedramieniu, w ich przypadku nie zadziałał. Aby zabić tylu ludzi, wystarczy zaledwie dwadzieścia pięć gramów heroiny. Dokładnie taką dawkę heroiny zawierały kryształowe, eleganckie flakony sprzedawane bez recepty (!) we wszystkich aptekach niemieckich jeszcze w 1920 roku. Lekarze i naukowcy z podwójnymi tytułami doktora (dr dr) oraz profesorowie uznanych uniwersytetów w artykułach publikowanych w naukowych czasopismach wychwalali „niezwykłe działanie" heroiny jako „bezpiecznego środka na kaszel, wszelkiego rodzaju bóle i inne dokuczliwe dolegliwości". Producent heroiny, powołując się na te „naukowe i niepodważalne" opinie utytułowanych mędrców, reklamował (kolorowymi fotografiami) swój „cudowny lek" w większości czasopism ukazujących się wtedy w Niemczech. Heroina jako niezastąpiony środek na kaszel. Także dla niemowlaków. Vivat academia, vivat professores...

Niecały rok po tym, jak 21 sierpnia 1897 roku Felix Hoffmann, chemik w firmie Bayer AG, zmieszał w probówce substancję o nazwie dwuacetylomorfiną, bossowie koncernu przy poparciu (i zachwycie) naukowej elity, rezygnując z dokładnych i drogich testów klinicznych, wprowadzili na rynek nowy „rewelacyjny środek na kaszel". Ryby, chomiki i koty od tego nie zdychały. Kaszlące dzieci pracowników koncernu w trakcie wyrywkowych testów czuły się po tym znakomicie. Producenci nazwali swoją substancję „heroiną", zastrzegając tę nazwę w urzędzie patentowym. Heroina. Od heroicznego nowego odkrycia firmy Bayer AG z Leverkusen. Nowy „środek na kaszel" zapełnił półki aptek i był w ciągłej sprzedaży. Stosowali go uczniowie, ciężarne kobiety, policjanci, robotnicy i urzędnicy. Starzy i młodzi. Jako tabletki, jako syropy i jako czopki. Zadbano o wszystko. Dla wymagających kobiet przygotowano specjalne tampony nasączone heroiną. Wkrótce odkryto, że heroina jest dobra nie tylko na kaszel. W szpitalach psychiatrycznych we Włoszech podawano ją jako środek na wszystkie możliwe choroby: paraliż, delirium, halucynacje, epilepsję. W Polsce niektórzy medycy stosowali ją w przypadkach „chorobliwych masturbantów". Pewien lekarz z Dusseldorfu przepisywał heroinę pacjentom cierpiącym na „bolesne erekcje". Wkrótce odkryto, że heroina pomaga nie tylko chorym. Członkom popularnych w Niemczech klubów alpinistycznych zalecano przed wspinaczką łykanie heroiny co miało rzekomo ułatwiać oddychanie na dużych wysokościach. Na haju można było wejść znacznie wyżej. Jeszcze pod koniec lat dwudziestych ubiegłego wieku legalną produkcję heroiny szacowano na mniej więcej dziewięć ton rocznie.

To, że ówcześni poddani cesarza Wilhelma II nie stali się „narodem ćpunów", wynika głównie z typowego dla nich pruskiego zdyscyplinowania. Jeśli doustnie to doustnie (przez układ pokarmowy dwuacetylomorfina bardzo powoli przedostaje się do mózgu), jeśli napisane, że kilka miligramów, to kilka miligramów. Mało kto pomyślał, aby heroinę palić, wciągać przez błony śluzowe nosa lub po prostu wstrzykiwać sobie w żyłę. Na to wszystko wpadli szybko Amerykanie, do których heroina trafiła w ramach bardzo opłacalnego eksportu (firma Bayer AG eksportowała heroinę do dwudziestu krajów). Zresztą. Ameryka w tamtych czasach i tak była już „znarkotyzowana". Niemal dziesięć procent lekarzy uzależnionych było od opiatów, setki tysięcy ludzi wstrzykiwało sobie regularnie morfinę, masowo emigrujący do Stanów Zjednoczonych Chińczycy palili opium. Około 1910 roku wielu przerzuciło się na — legalną przecież — heroinę. Nagle zapełniły się szpitale. Wprowadzono restrykcje. Pojawił się czarny rynek, a heroinę zdelegalizowano dopiero w roku 1931.

Ten sam Felix Hoffmann, dziesięć dni przed zmieszaniem w probówce heroiny, zsyntetyzował inną substancję: kwas acetylosalicylowy. Jednakże jego szefowie uznali, że jest „zbyt trująca" i początkowo wstrzymali zaopatrywanie w nią aptek. Dzisiaj „trująca" mikstura Hoffmanna jest ogólnie dostępna i jak najbardziej legalna. Jej inna nazwa to aspiryna.

[J. Wiśniewski]

08 września 2007

W nocy w Rochester, gdy zamiera ruch uliczny, słychać wodę spadającą z pobliskiego wodospadu Niagara. Sześcioletni chłopiec mieszkał w Rochester z rodzicami i siostrzyczką. Dziewczynka urodziła się bardzo chora. Miała trzy lata, gdy rodzice zapytali chłopca, czy oddałby dla niej „krew, bez której ona nie mogłaby dalej żyć". Chłopiec zgodził się bez wahania. Po kilku dniach lekarze w uniwersyteckiej klinice przeprowadzili transfuzję bezpośrednią.Chłopiec leżał obok siostrzyczki i z jego żył przetaczano krew do jej żył. W pewnym momencie, gdy transfuzja w odczuciu chłopca trwała zbyt długo, zapytał lekarza:

„Czy to tak się umiera?".

Lekarz nadzorujący transfuzję nie wiedział, co odpowiedzieć. Po chwili rozmowy wyszło na jaw, że chłopiec nie zrozumiał do końca swoich rodziców. Myślał, że musi oddać całą swoją krew i umrzeć aby mogła żyć jego siostra.

Nie potrafię opanować lęku, gdy pytam siebie, czy ja byłbym w stanie zrobić coś takiego dla kogokolwiek. Czasami prawdziwa miłość ujawnia się dopiero wtedy, gdy nie wszystko do końca się rozumie...


[J.Wiśniewski]