20 lipca 2007

Tu, gdzie stoję

Po wygraniu zawodów łuczniczych zwycięzca, który zdobył właśnie tytuł mistrza miasta odszukał mistrza Zen.

- Jestem najlepszy – powiedział – nie studiowałem religii, nie szukałem pomocy mnichów, a jestem uważany za najlepszego łucznika w całym regionie. Słyszałem, że kiedyś ty byłeś najlepszy, więc pytam: czy musiałeś zostawać mnichem, aby nauczyć się strzelać?

- Nie – odparł mistrz Zen.

Jednak mistrz nie był zadowolony z odpowiedzi: chwycił strzałę, umieścił w łuku, wystrzelił i trafił wiśnię, znajdującą się w dużej odległości od niego. Uśmiechnął się, jakby chciał powiedzieć: „Mogłeś oszczędzić swój czas i poświęcić go jedynie na ćwiczenie techniki”. Po czym stwierdził:

- Wątpię, że potrafisz powtórzyć ten wyczyn.

Bez okazywania jakiegokolwiek niepokoju, mistrz chwycił łuk i zaczął iść w kierunku pobliskiej góry. Po drodze znajdowała się przepaść, nad którą można było przejść jedynie po próchniejącym moście linowym; w największym spokoju, mistrz Zen przeszedł na środek mostu, chwycił łuk i strzałę, wycelował w drzewo po drugiej stronie wąwozu i wypuścił strzałę, która trafiła prosto do celu.

- Teraz twoja kolej – powiedział łagodnie do młodzieńca, kiedy wracał już na bezpieczny grunt.

Zaniepokojony młodzieniec, patrząc w przepaść, przeszedł w wyznaczone miejsce i wystrzelił strzałę, która jednak wylądowała daleko od celu.

- To właśnie zyskuje się dzięki dyscyplinie i medytacjom – podsumował mistrz, kiedy młodzieniec ponownie pojawił się u jego boku. - Można posiadać duże umiejętności w posługiwaniu się wybranym narzędziem, przy którego pomocy zarabia się na życie, jednak wszystko staje się bezużyteczne, jeśli nie jest się w stanie zapanować nad własnym umysłem, który narzędzia używa.

Brak komentarzy: