14 stycznia 2007

Urząd patentowy

Praca w urzędzie patentowym to bardzo odpowiedzialna rzecz. Stanowi ona ukoronowanie moich wieloletnich zabiegów i sens mojego życia. Tylko nieliczni, wybrańcy, szczęśliwcy, protegowani dostępują zaszczytu decydowania o tym co jest odkrywcze a co odkrywcze nie jest. To olbrzymia odpowiedzialność. Praca decydująca niekiedy o losach świata. Ale nie uprzedzajmy wypadków! O tym za chwilę.

Funkcja Starszego Specjalisty do Spraw Odkrywczości jest tak odpowiedzialna właśnie dlatego, że odkrywczość w naszym kraju przez ostatnie lata rozwinęła się bardzo. Niezliczona ilość pomysłów i patentów w zasadniczy sposób zmieniła życie każdego z naszych obywateli a my, Specjaliści do Spraw Odkrywczości staliśmy się znani oraz uwielbiani i tak naprawdę zaczęliśmy być władzą wykonawczą i ustawodawczą w jednym.
To my pośrednio decydowaliśmy o życiu każdego z naszych obywateli i ich przyszłości. Znowu uprzedzam wypadki. Aby zrozumieć co się stało potrzebna jest pewna chronologia.
Po kolei więc.
Już jakieś 50 lat temu dały się zauważyć pierwsze odkrycia będące podwalinami naszych dzisiejszych zaawansowanych technologii.
Biolodzy współpracując z fizykami i specjalistami od elektroniki opracowali pierwsze protezy słuchu a następnie wzroku. Ludziom, którzy nigdy nie widzieli wszczepiali w oczodoły miniaturowe kamery, których sygnał podłączony do niewielkiego układu przetwarzającego był następnie przekazywany w obszary mózgu odpowiedzialne za obróbkę obrazu.
Co ciekawe eksperymenty z układem przetwarzającym dały zadziwiające rezultaty. Pacjenci mięli dużo lepszy wzrok od naturalnego i mogli np. widzieć w podczerwieni czy w zupełnej ciemności. Proteza okazała się lepsza od wzorca. Pojawili się nawet desperaci uszkadzający swój wzrok tylko po to aby otrzymać protezę ! Najbardziej zagorzali piewcy nowych technologii uznali nawet, że to naturalny wzrok jest jedynie protezą.
Przy okazji taki obrót spraw nastręczył wiele problemów filozofom. Konieczne było ponowne zweryfikowanie podstawowych poglądów z zakresu obiektywności rzeczywistości. Ponownie pojawiło się pytanie czy coś jest takie jakie jest czy takie jak to widzimy.
Dzięki przetwarzaniu sygnału biegnącego od mini kamer do mózgu możliwa była praktycznie dowolna zmiana tego co i jak się widziało. To co docierało do mózgu było odbierane przez widzącego jako niepodważalna i obiektywna rzeczywistość. Właśnie ta nie dająca się określić żadnymi neutralnymi miarami rzeczywistość stała się tak względna jak nigdy dotąd. Już nic nie było pewne. Otaczający nas świat stawał się coraz bardziej umowny.
Równolegle z rozwojem nauk biologicznych rozwijała się elektronika, matematyka i informatyka. Specjaliści z różnych dziedzin coraz ściślej zaczęli ze sobą współpracować. Zaczęliśmy wracać do pradziejów nauki gdzie nauka była tylko jedna i miała jeden cel: precyzyjnie opisać i zrozumieć rzeczywistość i człowieka.
Rozpoczęto pracę nad modelami działania ludzkiego mózgu. Dzięki współpracy biologów, fizyków, matematyków i programistów udało się stworzyć pierwsze, nieudolne jeszcze, modele.
Po 15 latach intensywnych badań i niezliczonej liczbie patentów dały się zauważyć dwa wyraźne trendy.
Pierwszy, dla uproszczenia nazwijmy go biologicznym, koncentrował się na tworzeniu biologicznych protez mózgu mogących zastąpić różne jego funkcje. Udało się utworzyć protezy praktycznie wszystkich ludzkich zmysłów, że nie wspomnę już o tak prostych protezach jak te, które zastępowały pracę ludzkich kończyn kurczące polimerowe mięśnie w takt poleceń z mózgu.
Drugi trend, nazwijmy go technologicznym, koncentrował się na stworzeniu sztucznego mózgu, opartego o układy mikroelektroniczne i molekularne oraz odpowiednie oprogramowanie. Oczywiście celem tych poczynań było stworzenie modelu jak najbardziej zbliżonego do naturalnego pierwowzoru.

***

Rozwój badań był coraz szybszy. Każdy nowy wniosek patentowy, który otrzymywałem do oceny powodował wypieki podniecenia zupełnie tak jak u dziecka z niecierpliwością rozpakowującego swój bożonarodzeniowy prezent. Dokumentację patentu czytałem z podnieceniem neofity w nabożnym wręcz dziękczynieniu za wyróżnienie jakim była możliwość czytania jej jako pierwszy. Moje młodzieńcze i niestety nieudane próby kariery naukowej powodowały, że często czułem się jak Salieri, któremu natura poskąpiła talentu kompozytorskiego ale dała mu umiejętność docenienia geniuszu Mozarta.
Przełomowym momentem było stworzenie sztucznego mózgu co do którego udało się wykazać, że ma zdolność uczenia się i zapamiętywania. Olbrzymi postęp w zakresie miniaturyzacji i szybkości działania układów elektroniki umożliwił tworzenie coraz bardziej skomplikowanych układów.
Szybko okazało się, że nauka i rozwój sztucznego mózgu w warunkach izolacji od innych podobnych mu jednostek jest upośledzona a rezultaty niezadowalające. Zaczęto więc tworzyć społeczności sztucznych świadomości pomiędzy którymi możliwe były wzajemne interakcje i wpływy.
Spowodowało to powstanie emocji i więzi przy czym zadziwiającym okazał się fakt, że wyniki tych eksperymentów, to znaczy społeczności i ich dorobek intelektualny, różniły się znacząco w zależności od sposobów i zakresu komunikacji.
Powstały teorie, języki, logika oraz formacje społeczno – światopoglądowe znacznie różniące się pomiędzy sobą jak również od tego do czego doszliśmy jako ludzkość poprzez miliony lat ewolucji. Poznawanie tych nowych światów było na tyle emocjonujące, że powstała nowa gałąź socjologii zajmująca się ich badaniem.
Wyniki tych doświadczeń spowodowały, że już nie tylko rzeczywistość była względna. Umowne były też poglądy społeczne, polityczne czy etyczne. Jak nigdy przedtem uświadomiliśmy sobie, że to wszystko to jedynie elementy wypracowane przez lata wzajemnych oddziaływań jednostek i społeczeństw a ich jedynym celem jest zapewnienie najkorzystniejszych warunków rozwoju poszczególnych społeczności czy ludzkości jako całości.
Tak spektakularne osiągnięcia technologiczne spowodowały, że przedstawiciele nurtu biologicznego uświadomili sobie, że najsłabszym punktem ich badań jest człowiek a właściwie jego bardzo zawodna biologiczność oraz ograniczone możliwości wynikające z komunikacji słownej. Połączyli więc siły z technikami i swoją wiedzę z zakresu budowy ludzkiego umysłu wykorzystali w projekcie mającym na celu przeniesienie ludzkiego intelektu do krzemowo molekularnych modeli.
Stopniowo udało się przenosić przeżycia, doznania, uczucia, namiętności czyli wszystko to co określa nasze człowieczeństwo.
Stosowana technologia miała jednak jedno poważne ograniczenie. Przeniesienie całości ludzkiej umysłowości wiązało się z koniecznością uzyskania jej całościowego statycznego obrazu. Możliwe było to wyłącznie po nieodwracalnej biologicznej śmierci mózgu. Stąd próby przenoszenia świadomości były jedynie częściowe i obarczone błędem niekompletności.
Podjęto starania modyfikacji tych umysłowości oraz tworzonych przez nich społeczności.
Okazało się jednak, że usiłowania stworzenia idealnych społeczeństw wiecznej szczęśliwości dały bardzo złe wyniki a nieustające poczucie szczęścia i spełnienia bardzo szybko spowodowało stagnacje i kryzys tożsamości.
Konieczne były modyfikacje mające na celu wprowadzenie elementu cierpienia jako stymulatora rozwoju a zarazem zaspokojenie naturalnej potrzeby niesienia pomocy i „czucia się dobrze” z powodu własnego altruizmu.
Powstał kolejny problem etyczny. Nie wiadomo było kto miał spełniać rolę altruisty a kto cierpiącego. Początkowo stworzono zupełnie sztuczne modele umysłowości ludzkiej mające spełniać rolę pokrzywdzonych. Podniosły się jednak głosy mówiące o niesprawiedliwości takiego podejścia. Pojawił się nawet Ruch Obrony Praw Braci Krzemowych.
Etycy spierali się nad istotą człowieczeństwa próbując wypracować obiektywne kryteria ją określające. Po wielu burzliwych dyskusjach uznano argumenty Obrońców Braci Krzemowych i ogłoszono równość wszystkich modeli świadomości.
Uznano, że kryterium biologicznego pochodzenia nie jest w żadnym stopniu rozstrzygające a wręcz dyskryminujące. Ustalono, że rolę cierpiącego będą losowo przybierać poszczególne świadomości przy czym udało się uzyskać bardzo wysoki średni wskaźnik szczęśliwości ponad dwukrotnie przewyższający ten panujący w rzeczywistości biologicznej.

***

Odkrycia te zbiegły się w czasie z moim awansem. Mój wieloletni wysiłek, oddanie pracy i skrupulatność zostały zauważone przez najwyższe władze. Otrzymałem awans na Najwyższego Specjalistę do Spraw Odkrywczości. Kierowałem już całym Urzędem Patentowym i czułem brzemię odpowiedzialności za współtworzenie historii ludzkości w przełomowym momencie jej dziejów.
Ten niezwykle szczęśliwy zbieg okoliczności spowodował, że w chwili kiedy nasi naukowcy byli już gotowi przenieść całość umysłowości pierwszego człowieka do stworzonych przez siebie urządzeń mogłem decydować o tym kto będzie tym historycznym „królikiem doświadczalnym”. Po raz pierwszy w życiu (i ostatni ze względu na konieczność śmierci biologicznej w momencie przenosin) wykorzystałem swoja niekwestionowaną pozycję zawodową i przeforsowałem własną kandydaturę. Coraz bardziej czułem upływające lata i stopniową degradację mojej biologiczności. Umysł nadal funkcjonował sprawnie ale ciało coraz częściej odmawiało posłuszeństwa.
Oto po raz pierwszy w historii ludzkości pojawiła się szansa na praktycznie wieczną egzystencję. Miała to być egzystencja bez bólu, głodu, strachu, niespełnionych namiętności, ograniczeń mentalnych i kompleksów oraz problemów z komunikacją międzyludzką. W każdym razie ograniczenia te miały być kilkukrotnie mniejsze niż w dotychczasowej formie życia.

***

Niemal w przededniu tego epokowego wydarzenia stała się rzecz nieoczekiwana i straszna zarazem.
W naszym biurze zjawił się osobnik przedstawiający się jako Gob i stwierdził, że cały ten nasz projekt przeniesienia i tworzenia ludzkich świadomości nie jest niczym innym jak najzwyklejszym plagiatem naukowym i w rażący sposób łamiemy obowiązujące przecież wszystkich prawo patentowe.
Zawrzałem. Jeszcze nikt w mojej wieloletniej pracy nie zarzucił mi plagiatu.
Początkowo nie potraktowaliśmy tych roszczeń poważnie i uznaliśmy Goba za nieszkodliwego szaleńca. Niepodobna przecież aby jeden człowiek opracował technologię nad którą pracowało setki tysięcy naukowców przez kilkadziesiąt lat. Takie podejście było w pełni usprawiedliwione, ponieważ człowiek ten nie był w stanie okazać nam żadnej dokumentacji naukowej swojego projektu.
Jednak moja wrodzona skrupulatność i obiektywizm zwielokrotnione jeszcze przez prawie pięćdziesiąt lat pracy nie pozwalała mi nie wziąć pod uwagę jego protestu.
Gob dostarczył mnóstwo starych ksiąg w poetycki i niejasny sposób opisujących przebieg jego eksperymentu. Pomijając fakt bardzo nieprecyzyjnych i wieloznacznych opisów brakowało dowodu na połączenie Goba z opisywanymi procesami.
Pyzatym używana przez niego technologia była stosunkowo zawodna i posiadała sporo ograniczeń rozwojowych. Ograniczenia te próbował maskować inicjując powstanie pewnych prądów filozoficznych mających na calu ich uzasadnienie i uwiarygodnienie.
Przeważającym dowodem na korzyść Goba okazała się jednak praktyczna demonstracja umiejętności tworzenia nowych świadomości i wpływania na nie.
Nie pozostało mi nic innego jak przyznanie mu pierwszeństwa praw patentowych.
Niestety w trakcie dalszych rozmów postawił on tak niespełnialne warunki licencyjne, że niemożliwy okazał się zakup licencji i rozwijanie naszego projektu jako kontynuacji prac Goba.
W drodze wyczerpujących negocjacji doszliśmy do kompromisu polegającego na prawie nieskrępowanego rozwoju naszego projektu jednakże z tym ograniczeniem, że przejście do modeli krzemowych jest możliwe jedynie po naturalnym zakończeniu fazy biologicznej i to pod wieloma dosyć rygorystycznymi warunkami.

No cóż. Prawo patentowe to rzecz święta. Łamać go nie można !

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

:D

Stary to jest to!
Wkręciło mnie to, ale trochę zawiodłem się na końcu, mogło być coś dramatycznego.